Restauracja Freeduchio

Wegetariańskie restauracje omijam szerokim łukiem. I chyba popełniam duży błąd

Nigdy w życiu nie zwrócilibyśmy uwagi na Freeduchio, gdyby nie ładnie zaprojektowany, duży potykacz ustawiony tuż przed wejściem. Spodobały nam się potrawy, a jeszcze bardziej ich ceny, dlatego postanowiliśmy przyjść tam na śniadanie. Po tym, jak zjedliśmy poranny posiłek, wróciliśmy również na obiad. Przejrzałem raz jeszcze skromne menu i chwilę później dotarło do mnie: „Zaraz, zaraz, ale to przecież jest wege knajpa, niemożliwe!”.

Próbowałem przekonać się do całkowicie bezmięsnych restauracji kilka razy, ale nigdy nie przyniosło to pozytywnych rezultatów. Zawsze coś mi nie pasowało, nie tylko w przekombinowanym i wręcz brzydkim wystroju wnętrz tych miejsc, do których do tej pory trafiałem, ale przede wszystkim w smaku samych potraw. Lubię mięso jako element posiłku i zawsze miałem wrażenie, że dania wege na siłę próbują ukryć jego brak. Fasola, ciecierzyca, tofu i jeszcze więcej fasoli! To z reguły nie są połączenia, które są w stanie wywołać orgazm moich kubków smakowych.

Freeduchio wnętrze

Restauracja Freeduchio Batumi — recenzja bardzo osobista

Na hasło „falafel” moja reakcja była zawsze jednoznaczna — dajcie mi lepiej burgera z porządnym kawałem wołowiny! W Freeduchio na skosztowanie go namówiła mnie Ines, a ja postanowiłem, że pozostanę otwarty na kulinarne wyzwania, więc przyjąłem je i tym razem. I to był strzał w dziesiątkę! Na owalnym półmisku z pięknymi zdobieniami, zameldowały się cztery niewielkie kotlety przypominające „mielone” mojej mamy. Wszystko w otoczeniu świeżych warzyw, o których pisała Ines: sałaty, pomidora, ogórka, papryki, niewielkiej ilości sosu oraz pokruszonych orzeszków włoskich. Pierwszy kęs i wiedziałem, że ktoś wreszcie zrobił to dobrze. A gruzińskie warzywa dopełniły spektaklu, wynosząc nas na wyższy poziom kulinarnej rozkoszy.

W Gruzji nic nigdy nie ma swojej racjonalnej, europejskiej kolejności, więc na drugie danie zameldowała się… zupa. Najpierw chcieliśmy zamówić barszcz oraz gazpacho i okazało się, że żadnego z tych dań kuchnia nie jest nam w stanie przygotować. Sytuacja o tyle dziwna, że w menu — jak już wcześniej wspominałem, dość skromnym — znajdowały się tylko trzy pozycje pod napisem „soups”. 

Zupa dyniowa Freeduchio
Zupa dyniowa w Freeduchio

Kelner wyjawił nam, że dziś mają tylko krem z dyni. Nikt z nas nie miał na niego wybitnej chęci, ale po namyśle wzięliśmy, co było. I to okazał się kolejny strzał w dziesiątkę! Ines robi rewelacyjną dyniową, ale ten gęsty wywar podany w metalowej misce, przygotowany przez sympatycznego kucharza Freeduchio, po raz kolejny wystrzelił nasz zmysł smaku w przestrzeń kosmiczną. Spożywaliśmy w całkowitej ciszy, delektując się nutami cynamonu, limonki, pietruszki i owocem granatu, rozsianymi na powierzchni zupy. Tak dobrego kremu z dyni jeszcze żadne z nas nie jadło!

Tanie śniadania w Batumi

Przychodząc na śniadanie, można zamówić dowolną potrawę z karty. Jest też wydzielona część, dedykowana tylko dla pierwszego posiłku dnia, w której znajduje się m.in. jajecznica i naleśniki: serowe na słodko i ze szpinakiem na słono. Szpinak to też element składowy jajecznicy, przez co ma ona lekko zielonkawy kolor i jest niesamowicie delikatna. Całość dopełnia rewelacyjne cappuccino, przygotowywane w starym, klasycznym ekspresie kolbowym „Elektra”. Można liczyć na spory kubek (albo garnek!) pobudzającej, dość mlecznej w smaku kawy z dużą pianką. Biorąc pod uwagę to, że Gruzini najczęściej nie potrafią zrobić dobrej kawy, to jest to spory atut.

Rewelacyjne są również ceny. Za wspomnianą wyżej kawę zapłacimy 4 lari, a każda pozycja w menu śniadaniowym wyceniona jest na 7 lari. W restauracji Freeduchio nie ma też zwyczajowych 10% doliczanych za obsługę, co jest bardzo miłą odmianą. Do tego stopnia, że zostawienie drobnego napiwku było dla nas absolutną przyjemnością.

Freeduchio — niewielkie wnętrze, przemiła obsługa

Restauracja jest naprawdę niewielka. Duży bar z blatem z naturalnego drewna zajmuje tu 1/3 miejsca, dlatego oprócz niego, mieszczą się tylko trzy okrągłe stoliki. Dwa dodatkowe można odnaleźć na zewnątrz, osłonięte od słońca parasolami. W środku jest przytulnie, ale niezbyt widno. Ręcznie robione, tureckie lampy nie dają zbyt wiele światła, szczególnie w otoczeniu ścian pokrytych ciemną farbą. Nie ma też łazienki, a system podawania dań jest lekko utrudniony przez to, że obsługa musi wychodzić drugimi drzwiami na zewnątrz, aby ponownie dostać się na salę.

Freeduchio ekspres do kawy
Świetny ekspres do kawy w Freeduchio

Na miejscu jest za to sieć wi-fi, a przy każdym ze stolików mamy do dyspozycji gniazdko. Jeśli ktoś potrzebuje przy dobrej kawie i zwalającym z nóg brownie (bezglutenowym!) wykonać kilka zadań na laptopie, to jest to z pewnością świetne miejsce. Z obsługą można dogadać się po rosyjsku i angielsku. My nie mieliśmy żadnych trudności z wydobyciem informacji np. na temat dań bezglutenowych. Panowie prowadzący lokal byli super uprzejmi, uśmiechnięci i zachowywali się bardzo naturalnie.

Do Freeduchio warto przyjść, ponieważ:

  • zjesz coś naprawdę pysznego,
  • mają świetną kawę robioną w klasycznym ekspresie,
  • jest tanio,
  • spory — jak na standardy Batumi — wybór dań bezglutenowych,
  • restauracja ma menu śniadaniowe,
  • są tu gniazdka przy stolikach, jest wi-fi,
  • wnętrze jest ciemne, ale za to bardzo gustowne,
  • lokalizacja jest dogodna, w samym centrum miasta.

Pewien dyskomfort powoduje:

  • brak łazienki,
  • niewiele miejsca,
  • dość skromne menu i losowa nieobecność niektórych potraw,
  • jedzenie jest zawsze smaczne, ale w niektórych przypadkach porcje nie pozwalają na całkowite zabicie głodu.

Restauracja Freeduchio menu

Freeduchio menu
Freeduchio menu

Wegetariańskie jadłodajnie od pewnego czasu omijałem szerokim łukiem. Freeduchio przez przypadek, ale jednak skutecznie sprawiło, że odbudowałem swój kredyt zaufania dla takich miejsc. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się trafić gdzieś na świecie do podobnej restauracji wege, w której dosłownie każda potrawa w trakcie konsumpcji wywoła błogi uśmiech na mojej twarzy.

PS: W ramach ciekawostki dorzucam link do Behance, gdzie można zobaczyć jak powstawało logo i oprawa graficzna dla lokalu. Wygląda na to, że piękna Frida Kahlo, namalowana na jednej ze ścian, nie jest tu przypadkowa…

Daniel

Pisarz, podróżnik, minimalista. Z sentymentu nie potrafi się pozbyć kilku rzeczy z własnego domu. Kiedyś miał dość bycia freelancerem i wpadł na sześć lat w sidła etatu, żeby teraz znów zostać wolnym strzelcem. Przed każdą wyprawą marudzi i szuka wymówek, ale w jej trakcie całym sobą chłonie każdą chwilę.