Proceder

Podwójna perspektywa: recenzja filmu „Proceder”

Tomasz Chada miał dwa talenty: jeden do hip-hopu, drugi do ładowania się w beznadziejne sytuacje. Gdyby żył wcześniej, to mógłby być inspiracją dla Stevensona do napisania noweli „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Był tym dobrym i tym złym, kłóciły się w nim dwa charaktery, a Piotr Witkowski — odtwórca roli głównej — ukazał ten problem w bardzo poruszający sposób.

Muzyka

Daniel: „Proceder” obejrzałem z poziomu arcywygodnej, elektrycznie sterowanej kanapy w sali Helios Dream. Spodziewałem się podobnej innowacji w sferze dźwięku (kuszony sloganem Dolby Atmos), ale niestety efekt kina nie był lepszy niż zazwyczaj. Choć w sumie muszę przyznać, że parę razy niskie tony wbiły mnie w skórzane siedzisko.

Natomiast muzycznie spodziewałem się drugiego „Jesteś Bogiem”, z mnóstwem odniesień do tego, jak powstawały teksty Chady i jaki był proces twórczy. Kadrów z koncertów i studia nagraniowego było mało, przebitek na moment pisania piosenek też. I przyznaję, że tego mocno mi brakowało.

Ines: Twórczość Chady nie była mi obca, ale nigdy nie był on moim numero uno, jeśli chodzi o polski rap. Wybierając się do kina na „Proceder” nie spodziewałam się niczego wyjątkowego, nie przypuszczałam, że teksty Tomka mogą mnie zaskoczyć. A jednak! Zmyślne wmontowanie poszczególnych kawałków jako tło do ukazanych obrazów okazało się strzałem w dziesiątkę.

Twórcy produkcji mocniej skupili się na problemach i kryminalnej przeszłości artysty, niż na jego procesie twórczym. To fakt, jednak z fabuły filmu dość jasno wynika, że światek przestępczy, bieda i depresja były inspiracją Chady do pisania tekstów (w sumie wynika to z samych tekstów). Nie zgadzam się więc z Danielem co do tego, że było zbyt mało scen prezentujących nagrywki i koncerty — gdyby było ich więcej, niemożliwe byłoby zmieszczenie na osi czasu filmu powodów, z jakich numery w ogóle powstały.

Fabuła

Ines: Gdy w 2016 roku światu został zaprezentowany nowy „Assassin’s Creed”, fani dostali kompletnego szału. Wielu oburzał fakt, że twórcy zrezygnowali z wielu wątków i zmienili tym samym linię fabularną historii. Ja uważałam wtedy, że reżyser zrobił co mógł, aby zmieścić w tych niespełna dwóch godzinach wydarzenia rozgrywające się na o wiele większej przestrzeni czasu. Niestety — Michał Węgrzyn w „Procederze” nie zdołał dokonać tego samego.

Film ma swoje tempo, jest dość dynamiczny, utrzymuje odbiorce w napięciu i sprawia, że ciągle oczekuje się na kolejną scenę. A potem nagle się kończy, zupełnie jakby został urwany w nieodpowiednim momencie lub tak, jakby miała nastąpić jego kontynuacja. Niestety — to nie Gra o Tron, aby można było użyć magii.

Daniel: Fabuła przypomina pociąg, który wyjeżdża ze stacji początkowej na właściwe tory, a maszynista dobija do 80 km/h i włącza tempomat. Na pół minuty przed końcem trasy budzi się z drzemki, nerwowo zatrzymując cały skład, dość fartownie dokładnie na peronie docelowym. Oglądało się bardzo przyjemnie, ale przy finiszu miałem odczucie „i co, to już? serio?”.

Gra aktorska

Daniel: Niegrzeczna Kożuchowska (w filmie gra postać o pseudonimie Łysa) bardzo odmłodniała. Służy jej ten kryminalny image! Piotr Witkowski (Chada) też dał radę. Moim zdaniem gra w większości przypadków była bardzo naturalna, a aktorzy dobrze wczuli się w klimat przestępczej Warszawy.

Ines: Myślę, że po tej produkcji Małgorzata Kożuchwska na dobre może zedrzeć z siebie niechlubną metkę Hanki ginącej w zderzeniu z kartonami. Choć czytałam negatywne opinie na temat jej roli w tym filmie, to sama uważam, że doskonale sprawdziła się w roli szefowej gangu. Zaprezentowana przez nią mieszanka zła, profesjonalizmu i obłędu odpowiada realiom tego półświatka. Nie pytajcie mnie o to, dlaczego jestem o tym tak mocno przekonana, bo i tak Wam nie powiem.

Piotr Witkowski w roli Chady sprawdził się doskonale. Szczególnie przejmujące były sceny, na których widać było załamania nerwowe artysty. Wielkimi brawami nagradzam również rolę matki Chady (Ewa Ziętek).

Największa zaleta filmu

Ines: „To było mocne.” — dokładnie tak podsumowałam tę produkcję po wyjściu z kina. Największą zaletą tej produkcji jest jej autentyczność i bezpardonowe ukazanie rzeczywistości młodych ludzi, którzy nie potrafią okiełznać własnych demonów.

Daniel: Ten obraz jest po prostu dobry. Dobitnie pokazuje, że polskie kino notuje tendencję zwyżkową, a tematy hip-hopowe to genialne scenariusze. Myślę, że nie trzeba będzie czekać tyle lat na kolejne świetne dzieło, ile minęło od premiery filmu o Paktofonice.

Największa wada filmu

Daniel: To bardzo osobiste odczucie, ale uważam, że za dużo w „Procederze” pokazano gangsterki, narkotyków i więziennego półświatka. Zatracono przy tym temat artystyczny, a przecież teksty Chady są bardzo poetyckie. Nawet, jeśli dotyczą tak trudnego, podłego wręcz życia.

Ines: Część wątków powinna zostać wycięta, aby tempo filmu utrzymać na jednym poziomie przez cały czas jego trwania. Ewentualnie można by było go przedłużyć, choć wtedy zapewne wielu krytyków wyłoby o tym, że hip-hop to nie Bollywood. Tak czy inaczej — największą wadą tego filmu jest jego nagłe zwolnienie jego fabuły. Na inne niedociągnięcia można przymknąć oko.

Podsumowanie

Ines: W polskim kinie zachodzą zmiany na lepsze. Obserwuje to z wypiekami na twarzy od kilku lat. Aktorzy zaskakują, a reżyserzy chętniej podejmują mało wygodne tematy. Tak samo jest w przypadku „Procederu” — to kolejny film (po „Jesteś Bogiem”), który porusza problemy hip-hopowego środowiska w arcyciekawy sposób. Ta produkcja z całą pewnością nie spodoba się wszystkim ze względu na tematykę, ale warto poświęcić swój czas na obejrzenie jej po to, aby nacieszyć oczy postępem, które zaszło w polskiej kinematografii od czasów „Chłopaki nie płaczą”.
Moja ocena filmu: 10/10

Daniel: To nie jest film dla każdego, ale wcale nie trzeba perfekcyjnie znać twórczości Chady, żeby dobrze się bawić w trakcie oglądania. Ba, nie trzeba znać jej wcale, bo wątek fabularny jest zdecydowanie mocniejszy, niż muzyczny. Obraz ma kilka wad, ale dla fanów hip-hopu to pozycja obowiązkowa. Uwaga! Wielbiciele lżejszych treści pokroju „Planeta singli”, będą się dobrze bawić jedynie w trakcie zapowiedzi trzeciej części, pokazywanej podczas miliona reklam przed projekcją.
Moja ocena filmu: 8/10

PS. Nie to, żebym coś miała do „Chłopaki nie płaczą”, ale jakby nie patrzeć, nawet Olaf Lubaszenko był zaskoczony tym, że ktoś świętuje piętnastą rocznicę tego filmu.

Ines i Daniel