Mieszkaliśmy w Gruzji blisko dwa miesiące. Batumi, które przez ten czas było naszym domem, zachwyciło nas i pod wieloma względami zaskoczyło. Miasto tak naprawdę wznosi się od podstaw. W taki sposób staje się ono mikro Dubajem. Gdyby wyłączyć dźwięki młotów pneumatycznych i wiertarek — byłby to jeszcze lepszy ośrodek wypoczynkowy. Wspominamy ten wyjazd bardzo pozytywnie. W trakcie pobytu stworzyliśmy listę powodów, dla których warto odwiesić Gruzję i Batumi samo w sobie.

1. Niskie ceny lotów do Gruzji
Z Polski do Gruzji można dolecieć niskobudżetowymi liniami Wizz Air. Ceny na bilety w obie strony zwykle zamykają się w okolicach 600-700 złotych. Wylecieć można z Gdańska, Katowic, Krakowa, Warszawy, Wrocławia i Poznania. Warto dodać, że dobrym pomysłem jest zakup WIZZ Discount Club, co zwraca się już przy pierwszym locie i może w przyszłości przydać się do obniżenia rachunków za inne rejsy lotnicze.

2. Gruzińskie jedzenie
Jeśli jesteś na diecie odchudzającej — nie leć do Gruzji. Lista pyszności, których należy tam spróbować, jest dość długa. Warto wiedzieć, że gruzińska kuchnia to znacznie więcej niż jedynie sławne chaczapuri, czyli rodzaj pizzy z białym serem i surowym jajkiem. To także gruzińskie pierogi, czyli Chinkami, które swoim kształtem przypominają główkę czosnku lub sakiewkę. Są przyrządzane z różnym farszem — np. z serem, mięsem lub z grzybami. Inne ciekawe dania, o których nie należy zapominać podczas pobytu w Gruzji to:
- chaczapuri Adżarskie — inna wariacja na temat gruzińskiej pizzy;
- lobio, czyli czerwona fasola przyrządzana z tym, czym akurat dysponuje szef kuchni. Danie to można porównać do fasolki po bretońsku;
- młode sery podpuszczkowe, które świetnie smakują w zestawieniu z np. sosem ze śliwek;
- grzyby zapiekane z gruzińskim serem — bomba kaloryczna, która naprawdę jest warta grzechu;
- rozmaite dania mięsne — w Gruzji można natknąć się na wiele rodzajów potraw jednogarnkowych, których podstawą są mięsa. Większość z nich jest doprawiona solidną porcją kolendry i innej zieleniny.
Osobiście polecam również skosztowanie czurczchela, czyli gruzińskiego snickersa. Słodycze te nie zachwycają wyglądem, ale za to smakują wyśmienicie. Są to orzechy (najczęściej włoskie) pokryte solidną warstwą soku owocowego wymieszanego z mąką kukurydzianą.

3. Oczywiście, że wino!
Gruzini uprawiają winorośle od tysięcy lat. Według niektórych źródeł pierwsze plantacje tych roślin na tym terenie powstały aż siedem tysięcy lat przed naszą erą. Podobno wino zostało wynalezione właśnie w tym kraju. Ciekawostką jest, że w omawianym państwie udało się uniknąć komercjalizacji wina w postaci sadzenia różnych międzynarodowych gatunków winorośli. Szacuje się, że w Gruzji występuje nawet do 500 odmian tej rośliny, z czego jedynie 38 gatunków zostało urynkowianymi. Najpopularniejszymi odmianami są Rkatsiteli i Saperavi. Z pierwszego produkuje się wino białe, z drugiego czerwone. Inne istotne szczepy to:
- Mtsvani — białe wino, które dość często miksowane jest z Rkatsiteli, czemu zawdzięcza zielonkawy odcień,
- Alexsandrouli, Mujuretuli, Tavveri i Ojaleshi — wybrane wina czerwone,
- Tsolikauri, Tertra, Tsitska i Khikhvi — wybrane wina białe.
Ze swojej strony jednak dodam, że najlepsze wina, których można napić się podczas pobytu w Gruzji to te nalewane do litrowych dzbanków z wielkich plastikowych butli. Litr takiego wina kosztuje nie więcej niż kilka złotych, a w smaku jest naprawdę świetne. Tak przynajmniej uważają moje niezbyt wysublimowane kubki smakowe.

4. Supra — uczta po gruzińsku
W Gruzji każdy powód jest dobry, aby świętować. Supra to rodzaj biesiady. Ciekawostką jest, że 2 marca 2017 roku ta tradycyjna uczta gruzińska została oficjalnie wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Supra to coś znacznie więcej niż przyjęcie w nieco większym stuli, to bardzo bogaty rytuał, gdzie każdy z niesiadujących ma przydzieloną konkretną rolę. Ach, no i nie zapominajmy, że na takim posiedzeniu nie może nigdy zabraknąć świeżo doniesionego jedzenia i wina.

5. Atrakcje w okolicy Batumi
Wybierając się do Gruzji, mieliśmy w planie w niej pomieszkać, a nie eksplorować każdy jej zakątek. Kiedy jednak zmęczyliśmy się gwarnym klimatem Batumi, postanowiliśmy uciec na prowincję. Właśnie w taki sposób trafiliśmy w miejsca takie jak:
- Makhuntseti — wioska ta leży około trzydziestu kilometrów od Batumi, czyli stolicy regionu Adżaria. Cechą charakterystyczną dla tej części Gruzji są domy wznoszone z drewna, kamienne mosty wygięte w łuk i wodospady.
- Sarpi, czyli miejscowość na granicy z Turcją. Również tam, tuż przy głównej drodze można podziwiać ścianę wody spływającą po kamienistym zboczu góry. W Sarpi warto też zdrapać się na szczyt okolicznych wzgórz (żaden trekking, droga jest utwardzona), aby zobaczyć powstającą na miejscu cerkiew i nacieszyć oczy krajobrazem widocznym ze szczytu.
- Gonio — miejscowość jest położona kilka kilometrów od Batumi. Można dojechać do niej lokalnym autobusem lub Boltem. W Gonio znajdują się ruiny rzymskiej fortyfikacji. Najstarsze dane dotyczące tej lokacji pochodzą z pierwszego stulecia naszej ery. Strefa archeologiczna stanowi ciekawą opcję, jeśli chodzi o urządzenie sobie spaceru. Fani historycznych ciekawostek z pewnością będą zachwyceni.

6. Gruzińska gościnność
Jeśli o Polakach mówi się, że są gościnni, to Gruzini pod ty względem biją wszelkie rekordy. Warto też wspomnieć, że są oni wyjątkowo sympatycznie nastawieni stricte do Polaków. To jedno zawdzięczamy Lechowi Kaczyńskiemu, który faktycznie zrobił sporo dla mieszkańców tego pięknego kraju, gdy był on pogrążony w kryzysie.
Kiedy wynajęliśmy mieszkanie w Kutaisi, nasza gospodyni z marszu przywitała nas własnymi winami i czaczą. Nie zwracała uwagi na barierę językową, starała się jak najlepiej nas zrozumieć i polecić ciekawe miejsca w mieście. Nie musieliśmy o nic prosić, po prostu zrobiła to sama z siebie. A, żeśmy potem to wino i czaczę kupili to już zupełnie inna historia.

7. Ach, no właśnie — czacza!
Czacza to gruziński napój alkoholowy, który produkowany jest wytłoków winogronowych. Przed wyjazdem do Gruzji jedynym mocnym alkoholem, który mogłam pić bez wykrzywiania przy tym twarzy we wszystkie strony świata, było whiskey.
Czacza dołączyła do tego grona, ponieważ mimo swojej naprawdę konkretnej mocy (nawet do 60%!) wciąż pozostaje smaczna i przyjemnie grzejąca.

8. Prawdziwy smak mięsa, owoców i warzyw
Mówcie co chcecie, ale normy Unii Europejskiej w zakresie żywności sprawiają, że jest ona pozbawiona smaku. Co z tego, że pomidory w Biedronce ławie prezentują się w tackach o określonym rozmiarze, skoro wcale nie czuć w nich pomidorów. Wychowałam się na wsi, gdzie warzywa z ogródka były nierówne, często popękane i obiektywnie brzydkie, ale za to gdy się je jadło, to się czuło smak życia. Właśnie tego uczucia można na powrót doświadczyć w Gruzji — normy Unii Europejskiej wciąż nie wyciągnęły swoich łapsk w stronę tamtejszych targowisk.
Tak samo wygląda sprawa z mięsem — kurczak naprawdę jest kurczakiem, a wołowina serio smakuje wołowiną. W Polsce już dawno przestałam rozróżniać te smaki. Jasne, może trochę to koloryzuje, ale o tym ile w moich słowach jest racji przekona się dopiero ten, kto za danie dnia w Gruzji uzna po prostu… sałatkę z pomidorów i ogórków.

9. Komunikacja autobusowa, taksówki, Bolt i wynajem samochodów
Początkowo komunikacja zbiorowa w Batumi i w okolicach może wydawać się bardzo chaotyczna. Jeśli jednak spędzi się chwilę nad próbą jej zrozumienia, szybko zauważy się, że jest ona wyjątkowo prosta i — przede wszystkim — tania w obsłudze. Koszt dojechania marszrutką z Batumi do Makhuntseti (około 30 km) nie przekroczył kilku złotych, z kolei taksówka do tego miejsca to wydatek rzędu 20 PLN.
Taksówki są wszędzie, wystarczy machnąć ręką, aby przynajmniej kilku kierowców podjął się wykonania zlecenia. Problemem może być jednak komunikacja, ponieważ wielu Gruzinów po prostu nie mówi w języku angielkim. Problem ten rozwiązuje Bolt. Niemal każda restauracja oferuje gościom dostęp do bezpłatnej sieci wi-fi. Ceny Bolta są zabójczo niskie, więc z powodzeniem można sobie pozwolić na taką przyjemność. Powiem tam — w Polsce człowiek trzy razy się zastanawia, czy czekać na nocny autobus za 3 złote, czy wzywać Bolta za 20 zł, a w Gruzji ten dylemat nie istnieje.

10. Niskie ceny w Gruzji
Ten podpunkt zawsze budzi pewne kontrowersje. Wszystko dlatego, że gruzińskie ceny są niskie jedynie z perspektywy przybyszów z innych państw, w tym również z Polski. Gruzini niestety codziennie muszą mierzyć się z mniejszym lub większym ubóstwem.
Mimo to trudno jest nie zanotować w pamięci faktu, że mieszkając w Batumi, niemal codziennie wszystkie posiłki jedliśmy w restauracjach, a wynajęty przez nas na niemal dwa miesiące apartament kosztował mniej, niż niejeden hostel w jednym z polskich miast. Serdecznie życzę Gruzinom podwyższenia ich płac i wskoczenia na wyż gospodarczy, nie mniej jednak — niskie ceny w gruzińskiej rzeczywistości są sporym plusem z perspektywy polskiego portfela.
